poniedziałek, 14 marca 2011

Pomysł na myto: kieszeń przewoźników

Rozmowa z Wiesławem Szczepańskim, wiceprzewodniczącym Komisji Infrastruktury Sejmu RP.

1. Zgłaszał Pan wielokrotnie zastrzeżenia o braku rzetelnej informacji ze strony Ministerstwa Infrastruktury dotyczącej budowy elektronicznego systemu opłaty drogowej. Czy po kolejnym posiedzeniu Komisji Infrastruktury dotyczącym tego tematu nastąpiła jakaś pozytywna zmiana?

Ministerstwo Infrastruktury ogranicza się  do  potwierdzania  informacji,  iż ten system zostanie wprowadzony w terminie ustawowym, to znaczy 1 lipca 2011 roku. Jednoznaczne zapewnienia wiceministra Radosława Stępnia i przedstawicieli Generalnej Dyrekcji Dróg i Autostrad nie rozwiały moich wątpliwości, czy to jest realne. Mamy już projekty rozporządzeń regulujących zasady wprowadzania tego systemu i to jest niewątpliwy plus.  Natomiast pomimo planów wynikających z tych dokumentów nie wiemy, ile dróg realnie zostanie objętych systemem elektronicznego poboru opłat. Problematyczna jest także wysokość opłat, jakie będą ponosili przedsiębiorcy za przejazdy odcinkami objętymi systemem.  Pan wiceminister nie odpowiedział mi jednoznacznie podczas sejmowej debaty, czy polscy przewoźnicy, którzy są zarejestrowani w tym systemie, np. w Czechach, będą  musieli się w Polsce ponownie rejestrować; czy też na podstawie tamtej rejestracji będą mogli poruszać się również po polskich drogach. Obecnie jesteśmy na etapie zapewnień i deklaracji, że MI zdąży z uruchomieniem elektronicznego systemu opłat drogowych, w co ze względu na dotychczasowe doświadczenia związane z terminowością realizacji inwestycji infrastrukturalnych – śmiem wątpić. Obym się mylił.

2.  Czy uważa Pan, że poziom stawek opłaty elektronicznej proponowany przez MI jest kompromisem pomiędzy interesem sektora transportowego a interesem ogólnospołecznym, jakim jest według wiceministra Stępnia zbudowanie mechanizmu finansowania infrastruktury drogowej?

Wydaje mi się, że takiego kompromisu nie było. Zresztą mit o nim prysł w czasie obrad Komisji Infrastruktury. Bo oto z jednej strony MI przedstawiło proponowane w projekcie rozporządzenia stawki opłat, a z drugiej Zrzeszenie Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce zaprezentowało raport  dotyczący oceny wpływu projektowanych zmian na koszty przedsiębiorstw transportu drogowego w Polsce - z którego jednoznacznie wynika, że przyjęcie projektu rządowego spowoduje horrendalne podwyżki opłaty drogowej na poziomie 300 – 500%. Co więcej, przedstawiciele przewoźników zarzucili wiceministrowi Stępniowi, że pomimo wielokrotnych zaproszeń na spotkania unika rzeczowej dyskusji na ten temat. Mam nadzieję, że dojdzie do takiego kompromisu po rozmowach, jakie wiceminister Stępień zobowiązał się przeprowadzić ze środowiskami samorządowymi. Zdaję sobie sprawę, że przewoźnicy chcieliby ponosić jak najniższe opłaty, zwłaszcza że ta branża znajduje się w trudnej sytuacji ekonomicznej. Z drugiej strony rozumiem intencje MI, które chciałoby uzyskać jak największy dochód z tego tytułu, że elektroniczny system poboru opłat wprowadza, aby znaleźć pieniądze na drogi i inwestycje związane z budową tego systemu. Dlatego konieczne jest wypracowanie realnego konsensusu. Spotkanie w Sejmie pokazało, że dotychczas go nie osiągnięto.

3.  MI przedstawia wprowadzenie proponowanych rozwiązań jako gwarancję i warunek konieczny do realizacji planów budowy sieci dróg w Polsce. Czy jest to pogląd uzasadniony?

MI, a głównie GDDKiA, potrzebują pieniędzy na budowę dróg. Zgodnie z rozporządzeniem, które przyjęto w ubiegłym roku, Rada Ministrów ograniczyła wielkość środków na budowę dróg i autostrad do poziomu 23,2 mld zł rocznie. Wydatki powyżej tej kwoty muszą mieć zgodę RM. W tym roku rząd ma wydać  na ten cel około 35 mld zł. Życzę GDDKiA, aby tę kwotę na inwestycje infrastrukturalne zagospodarowała. Obawiam się jednak, że z powodu trudności budżetowych Ministerstwo Finansów znacznie te wydatki ograniczy. Jeżeli przyjrzymy się założeniom rządowego Programu Budowy Dróg na lata 2010 – 2015, podzielonego na trzy grupy ze względu na stopień zaawansowania ich przygotowania i realizacji, to poziom wydatków na inwestycje zaplanowano w następujący sposób: w I grupie na ponad 80 mld zł, w II – 40 mld zł, w grupie III nie został nawet policzony. W tym kontekście zaproponowane przez MI stawki opłat są próbą i źródłem zwiększenia puli środków na realizację tego programu. Jeżeli ministerstwo będzie forsować wysokości myta elektronicznego zawarte w projekcie rozporządzenia, należy się spodziewać zwiększenia inflacji, ponieważ tak drastyczne podwyżki nie pozostaną obojętne na ceny usług przewozowych. Obecnie szacuje się, że 10% ceny towaru to koszty związane z transportem. Tym  samym może to pogorszyć sytuację ekonomiczną w skali całego kraju, a nie tylko jednej branży. MI dysponuje oczywiście innymi źródłami finansowania inwestycji drogowych, są to: środki unijne, Krajowy Fundusz Drogowy, czy pieniądze z budżetu, ale wpływy z tego tytułu już zostały zaplanowane na realizację rządowego programu budowy dróg. Jedynym pomysłem MI na uzupełnienie niedoborów jest, jak się okazuje, sięgnięcie do kieszeni przewoźników.
Cały wywiad w najbliższym numerze "Przewoźnika".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz